Medytacja - być sadhaką - Ananda Margii w Polsce :)

Wiele inspiracji natemat narzedzi duchowego rozwoju.
Balendra
Posty: 6
Rejestracja: 7 lipca 2007, o 12:30
Reputacja: 0

Medytacja - być sadhaką - Ananda Margii w Polsce :)

Postautor: Balendra » 7 lipca 2007, o 12:45

Namaskar wszystkim!

Być Ananda Margi w Polsce... nie jest łatwo. Podjąłem drogę wiodącą od niedoskonałości do doskonałości.
W naszym kraju jestem sekciarzem, dziwakiem i nie wiem jak jeszcze postrzega się podobnych mi ludzi.
Jednak z radością kontynuję poruszanie sie po ścieżce jaką wybrałem.
Ostatnio miałem przyjemność być na wykładzie prowadzonym przez mistrza z Bhutanu, J. Ś. Gangteng Tulku Rinpocze odpowiedzialnego za ponad 25 klasztorów. Jest to mistrz buddyjsckiej tradycji Dzogczen.
Człowiek ten zwrócił uwagę na to, że w praktyce medytacyjnej prowadzącej do rozwoju osobowości człowieka, miłości do świata i inncyh żywych istot ważne jest służenie innym. Służba ludzkości jest także częścia praktyki, jest medytacją, utrzymywaniem ideału w umyśle.
Jako Ananda Margi także pragnę służyć ludziom, pomagać odnaleźć drogę tym którzy jej szukają tak
jak ja niegdyś.
W dzisiejszym świecie jest wiele różnych rodzajów medytacji. Pamiętam jedną z wypowiedźi mojego Guru odoszącą sie do zagadnienia, która medytacja jest właściwa. Guru odpowiedział jednemu z uczniów, że medytacja, która rozwija w człowieku miłość do Boga, miłość do innych istot, do otaczającego swiata jest medytacją właściwą. Jeśli medytacja nie rozwija w nas tych uczuć należy poszukać innej ścieżki.
Jest to piękna wypowiedź, pełna akceptacji i tolerancji dla innych ścieżek, religii, wyznań, wartości itd..

Jestem zwyczajnym człowiekiem, takim samym jak Wy. Pracuję nad sobą od pewnego czasu, walczę z pokusami i przeciwnościami i ta walka nigdy się nie kończy ale jestem w niej coraz silniejszy i nie sprawia mi takich kłopotów jak na początku. Nie dajcie sobie wmówić, że wam się nie uda, że jesteście zwykli, że nie macie zdolności - przeciwnie, macie wszystko, co potrzeba by zmienić swoje życie, by stać się szczęśliwymi.
Depresyjne nastroje, poczucie braku celu w życiu - to wszystko przeżyłem i wiem że można to zmienić. Dajcie sobie czas, nie poddawajcie się nigdy, bądzcie zawsze walczący i zwyciężający swe słabości.
Mój Guru mówił, że życie to wartki strumień rzeki, a nie mętny staw. Życie - strumień będzie rozmywać wszystkie przeszkody na waszej drodze, ale musicie walczyć, kto przestaje walczyć tego życie staje się mętnym stawem i umiera. Dlatego żyjcie, bądzcie odważni.

Jestem zwykłym facetem, prowadzę normalne życie - normalne dla mnie.
Do dziewietnastego roku życia nic nie zdawało się wskazywać, że moje losy potoczą się tak, jak się potoczyły.
W 2002 roku zdałem maturę i nie wiedząc co począć z sobą, jak żyć, nie słysząć żadnego głosu mądrości w sobie, pełen lęku o przyszłość materialną wybrałem się za radą rodziców i siostry na studia prawnicze. Szybko okazało się, że te studia są ciężkie, stresujące i męczą mnie bardzo. Ginęła wszelka radość życia, uczyłem się czegoś co dla mnie było kompletną paranoją, co nie odpowiadało na moje najważniejsze pytania jak żyć, jak być szczęśliwym, gdzie tego szczęścia szukać. Po ciężkim pierwszym semestrze pełen wewnętrznych sprzeczności, bojąc się podjęcia jakiejkolwiek decyzji i nie wiedząc co robić pożyczyłem od kolegi książkę o tematyce psychologicznej a drugą o tematyce filozoficznej, egzystencjalnej - to był Ken wilber i książka "Niepodzielone". Poczułem nagle, że moja uwaga się wyostrza i że chłonę te książki.które pożyczyłem. Uwierzyłem, że mogę w życiu robić coś, co sprawi mi przyjemność i pomoże innym. Postanowiłem zostawić studia prawnicze i nawet nie dotarłem na sesję letnią. Byłem pełen obaw czy postępuję słusznie, czy nie zmieniam swego życia w koszmar bo przecież po prawie miałem perspektywy, ludzi którzy mogli mi pomóc. Jednak wybrałem swoją drogę i zacząłem dwa nowe kierunki studiów : pierwszy to doradztwo psychospołeczne na Uniwersytecie Szczecińskim a drugi kierunek to pomoc psychologiczna w amerykańsko - rosyjskiej Akademii Intercollage.
Od kiedy byłem mały pamiętam wyraźnie, że bałem się śmierci - to bardzo wyraźne wspomnienie z niewielu wspomnień z mego dzieciństwa. Drugim podobnie mocnym i żywym było wspomnienie filmu o Gautanamie Buddzie i fascynacji duszą i jego naukami. W chwili obejrzenia tego filmu mogłem mieć 13 lat. Postanowiłem wtedy że będę medytował codziennie i próbowałem przez jakiś czas realizować swój zamiar ale wkrótce o nim zapomniałem. Jednak pytanie o Boga i duszę, o to kim jestem nadal żyło w mym umyśle.
Przeznaczenie upomniało się o mnie i dało mi szansę, gdy zrezygnowałem ze studiów prawniczych. Wtedy to przeżyłem wiele trudnych chwil. Począwszy od bezsensu istnienia, poczucia absurdu egzystencji, wołałem niemym krzykiem do Boga o pomoc. Spać nie mogłem, chodziłem smutny i zamyślony. Miłości prawdziwej nie mogłem odnaleźć a w obecnym związku byłem nieszczęśliwy. Nie chciałem ranic dłuzej osoby, która mnie kochała, bałem się rozstania i jeszcze większej samotności ale ostatecznie uwolniłem tą osobę od siebie. O dziwo poczułem się lepiej, wolny.
Przez rok od zakończenia związku a nawet już wcześniej zacząłem praktykować medytację. Z czasem doszła joga, do której brakowało mi siły woli by być systematycznym w ćwiczeniach. Zmieniłem dietę dotychczasową na wegetariańską.
Od momentu gdy zacząłem medytować a pragnienie Boga stawało się we mnie coraz wyraźniejsze i czystsze zaczęły pojawiać się piewsze problemy. Mieszkałem przecież z rodzicami, dla któych czymś dziwnym było medytowanie a dieta wegetariańska była zagrożeniem dla mego zdrowia. Matka szybko uznała, że jestem "w sekcie". Ojciec wypowiadał sie bardziej stonowanie, a jako że interesował się żywieniem, to niczego złego nie widział w diecie wegetariańskiej chociaż wyznawał pogląd, że powinienem jeść mięso bo jeszcze dorastam. Martwili się o mnie, rozumiem ich uczucia. Ja jednak uparcie i wytrwale podżałem za tym co mi podpowiadało serce i rozum. Medytowałem nadal, jednak brak mi było prawdziwego mistrza duchowego, który nauczyłby mnie prawdziwej medytacji. Starałem się oddać Bogu wszystko, chciałem Go poznać, przestał mnie bawić ten świat. Wreszcie,splotem wielu okoliczności Bóg mnie przyciągnął. Okazało się, że w górach, koło Karpacza jest pewien hindus i uczy medytacji za darmo. Pojechałem w to miejsce i dostałem inicjację w medytacji. Jest to medytacja Ananda Marga, inicjacji udzielił mi aczarja Dada Vanditananda, a Guru który się mną opiekuje i prowadzi mnie na ścieżce duchowego postępu to Shrii Shrii Anandamurti.
Od tego momentu poczułem, że moje życie wpadło na właściwe tory.
Zacząłem wprowadzać zmainy w mym życiu z wielikim entuzjazmem. Zasady moralne, żywieniowe i stałą praktykę medytacyjną. Moje życie zmieniło się diametralnie. Satwało się coraz bardziej harmonijne wewnątrz mnie chociaż to była prawdziwa walka ze swymi słabościami, dawnymi skłonnościami. Na zewnątrz, moje kontakty z otoczenim uległy gwałtownej burzy i radykalnym zmianom. Nie przyciągały mnie dyskoteki, alkohol i robienie wielkich pieniędzy. Moi znajomi naturlanie się oddalali ode mnie. Byłem dla nich "inny". Mnie to nie przeszkadzało, nawet było na rękę.
Gorzej było w domu. Stałem się obiektem drwin, bo udaję świętego, jestem na pewno w sekcie, uważam się za kogoś lepszego, a naprawdę to jestem lekko stuknięty i odbiło mi. Budząca się we mnie świadomość i bunt wobec takiej kategoryzacji, wobec stosowania w stosunku do mnie szantażów emocjonalnych, wobec pozycjonalnego układu mojej rodziny, gdzie nie liczyła się osobowość, a rola pełniona przez każdego, przypisana była człowiekowi gdy się rodzi, wobec braku poszanowania moich wartości i akceptacji moich wyborów dałem sobie spokój z przekonywaniem rodziców, że robię słusznie. Pozwoliłem im dokonać własnego wyboru. Nie pozostało mi nic innego jak żyć swoim życiem i zaakceptować to, że mogą oni mnie nie rozumieć. Wymagając od nich zrozumienia dla siebie byłbym wielkim egoistą. Postanowiłem że będę żył po swojemu a moi bliscy, gdy będą gotowi zobaczyć, że jestem szczęśliwy może zmienią zdanie.
Po studiach związanych z psychologią byłem świadom mechanizmów dzięki którym niszczymy sobie zycie, dzięki którym boimy się żyć po swojemu więc nie mogłem pozwolić sobie na błędy. Chciałem życ po swojemu. Wiedziałem dokąd zmierzam i nie zamierzałem zmieniać swego kursu.
Dziś nadal jestem prostym człowiekiem, medytuję i staram się pomagać innym ludziom - dalej podążam swoją scieżką.
Może kogoś z Was zainspiruje moja historia, a może ktoś odnajdzie w niej część swoich doświadczeń.
Namaskar!!!

P.s. Jeśli kogoś interesuje ścieżka jaką podążam - Ananda Marga ("ścieżka błogości") to moze nauczyć się medytacji od acaryi z Indii, Dady Vanditanandy, oczywiśćie za darmo. Taka tam prosta informacja dla tych co poszukują swojej drogi jak ja niegdyś, może ta okaże się dobra i dla was - www.anandamarga.pl pozdrawiam

Awatar użytkownika
Maciek
Posty: 62
Rejestracja: 25 marca 2007, o 17:17
Reputacja: 0

Postautor: Maciek » 7 lipca 2007, o 17:10

Osobiście uważam, że nie potrzeba nam żadnych "mistrzów" czy "guru" do nauki medytacji. Ona przychodzi naturalnie, nikt nie jest w stanie nas jej nauczyć jak My sami. Powyższe wyznanie jest interesujące, ale w połączeniu z tą "reklamą" Ananda Margi naprawdę można zarzucić sekciarstwo ;-)
Pozdrawiam serdecznie :-D :aniol

Balendra
Posty: 6
Rejestracja: 7 lipca 2007, o 12:30
Reputacja: 0

Jak uważasz

Postautor: Balendra » 7 lipca 2007, o 18:17

Jak uważasz ;) sekciarstwo to etykieta. Słowo sekta nie istnieje w polskim prawie, a samo w sobie oznacza odłam większej religii, czyli sektą jest chrześcijaństwo, buddyzm wywodzący sie z Indii i wiele innych.
pozdrawiam :)

Awatar użytkownika
Maciek
Posty: 62
Rejestracja: 25 marca 2007, o 17:17
Reputacja: 0

Postautor: Maciek » 7 lipca 2007, o 19:50

Tak, wiem :-) Z definicji sekty nawet rodzina nią jest i nie jest to nic złego.. Ja miałem na myśli jednak ogólnospołeczne rozumienie tego słowa. Tak to można odebrać, nie zarzucam Ci sekciarstwa, napisałem jednak to co czułem, każdy ma prawo odebrać to jak chce :-D

P.S. W żadnym wypadku nie miałem złych intencji i nie chce nikogo oczerniać bez wiedzy na dany temat dlatego napisałem tylko o moim subiektywnym odczuciu.

Pozdrawiam :aniol :aniol :aniol

Balendra
Posty: 6
Rejestracja: 7 lipca 2007, o 12:30
Reputacja: 0

Postautor: Balendra » 7 lipca 2007, o 23:12

Rozumiem.

Leaozinho
Posty: 32
Rejestracja: 31 maja 2007, o 22:31
Reputacja: 0

Postautor: Leaozinho » 7 lipca 2007, o 23:40

zycze wytrwalosci na dalszej drodze.


Wróć do „Medytacje, Afirmacje i Modlitwy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości