Psychologia, a filozofia
: 22 stycznia 2016, o 15:59
Psychologia jest pseudonauką. Można się przyczepić w zasadzie wszystkiego, ale najbardziej przerażające jest oddziaływanie psychologii na "obszar" związany z wartościami i filozofią życiową klienta (zwanego pacjentem).
Całość opiera się na pewnych aksjomatach, z którymi nie każdy musi się zgadzać. Tymczasem coraz więcej ludzi przychodzących po pomoc spotyka się z próbą zmiany poglądów u klienta przez terapeutę. Oznacza to, że kiedy ktoś ma realny problem i potrzebuje pomocy w swoim rozwoju, napotyka się na taką "argumentację", która ma za zadanie zbagatelizować sam problem, lub zmienić światopogląd. Kiedy przychodzi kompletny idiota i nieudacznik i przedstawia taką wersję:
"Jestem głupi, nawet mama i siostra się ze mnie śmieją i nie traktują poważnie mojego zdania, nie mam zainteresowań"
To "terapeuta" (filozof-amator z głową spraną światopoglądem "psychologicznym") mówi, że przyczyną jest niska samoocena i złe traktowanie klienta (pacjenta) przez rodzinę. Tak jakby nie istniała opcja, że klient faktycznie jest kompletnym durniem, a jego matka i siostra mają rację, załamują ręce i nie mogą wytrzymać z kimś takim pod jednym dachem.
Przychodzi ktoś z problemem, że jego pragnienia kłócą się z wartościami i światopoglądem (filozofią), to "terapeuta" próbuje zmienić filozofię klienta (pacjenta) z pozycji wyższości (choć zna szereg technik żeby wyglądało to na empatyczną relację). W tym wszystkim chodzi tylko o szerzenie lewactwa i "tolerancji", przez którą społeczeństwo umiera. Każdy kto jest mądrzejszy od tych terapeutów będzie przez nich uznany za przypadek nieuleczalny, a ludzie głupsi będą się cieszyć z "wyleczenia", choć to właśnie wtedy tak naprawdę wkraczają w najgorszą fazę choroby - stają się chorzy na pewność i mają nowy światopogląd, który usprawiedliwia ich złe zachowania i pragnienia. Natomiast oficjalnie nadal ta sama psychologia mówi, że te pragnienia są złe, mają złe przyczyny i złe skutki, ale skoro nie da się nic zrobić, to "niech się pacjent z tym pogodzi, bo przecież nie ma wyjścia".
Miałem negatywne podejście do terapeutów, ale znałem tylko ich wypociny. Teraz znam to z autopsji jak wyglądają takie terapie i mam jeszcze gorsze zdanie na ten temat.
Całość opiera się na pewnych aksjomatach, z którymi nie każdy musi się zgadzać. Tymczasem coraz więcej ludzi przychodzących po pomoc spotyka się z próbą zmiany poglądów u klienta przez terapeutę. Oznacza to, że kiedy ktoś ma realny problem i potrzebuje pomocy w swoim rozwoju, napotyka się na taką "argumentację", która ma za zadanie zbagatelizować sam problem, lub zmienić światopogląd. Kiedy przychodzi kompletny idiota i nieudacznik i przedstawia taką wersję:
"Jestem głupi, nawet mama i siostra się ze mnie śmieją i nie traktują poważnie mojego zdania, nie mam zainteresowań"
To "terapeuta" (filozof-amator z głową spraną światopoglądem "psychologicznym") mówi, że przyczyną jest niska samoocena i złe traktowanie klienta (pacjenta) przez rodzinę. Tak jakby nie istniała opcja, że klient faktycznie jest kompletnym durniem, a jego matka i siostra mają rację, załamują ręce i nie mogą wytrzymać z kimś takim pod jednym dachem.
Przychodzi ktoś z problemem, że jego pragnienia kłócą się z wartościami i światopoglądem (filozofią), to "terapeuta" próbuje zmienić filozofię klienta (pacjenta) z pozycji wyższości (choć zna szereg technik żeby wyglądało to na empatyczną relację). W tym wszystkim chodzi tylko o szerzenie lewactwa i "tolerancji", przez którą społeczeństwo umiera. Każdy kto jest mądrzejszy od tych terapeutów będzie przez nich uznany za przypadek nieuleczalny, a ludzie głupsi będą się cieszyć z "wyleczenia", choć to właśnie wtedy tak naprawdę wkraczają w najgorszą fazę choroby - stają się chorzy na pewność i mają nowy światopogląd, który usprawiedliwia ich złe zachowania i pragnienia. Natomiast oficjalnie nadal ta sama psychologia mówi, że te pragnienia są złe, mają złe przyczyny i złe skutki, ale skoro nie da się nic zrobić, to "niech się pacjent z tym pogodzi, bo przecież nie ma wyjścia".
Miałem negatywne podejście do terapeutów, ale znałem tylko ich wypociny. Teraz znam to z autopsji jak wyglądają takie terapie i mam jeszcze gorsze zdanie na ten temat.