SŁONCE

Miejsce gdzie nauka i duchowość stają się jednym.
aartefax
Posty: 650
Rejestracja: 11 lipca 2012, o 10:42
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: SŁONCE

Postautor: aartefax » 3 lutego 2015, o 12:31

No nic dziwnego,że jak ktos pisze bzdury na temat religii,czy Kościoła i posługuje sie niewiarygodnymi zródłami to osoba ktora potrafi byc niezależna w swoich pogladach będzie szukała prawdy.
I cóż w tym dziwnego że wykształceni ateiści odcinają się od różnych brednii w tym temacie?
Rozwój polega też na tym żeby wznieś sie ponad różnymi swiatopoglądami.

No możesz sobie wybrać rozwój duchowy jaki sobie chcesz,ale jest dużo punktów wspólnych dla prawidłowego rozwoju.
Przeciez to logiczne ze osoba o wysokim mniemaniu o sobie daleko nie zajdzie.
Ludzie o wysokim ego są slepi,o wąskich horyzontach myślowych.
I są to osoby niedowartościowane które muszą znależć sobie jakąs podpórkę,muszą wywyższać się nad innymi.

Logiczne tez jest że przywiązania zle wpływają na emocje.

Oceniać?
Sami to przecież przyznają się do swoich problemów a zwłaszcza do wyalienowania ze społeczeństwa.

Uczciwie potrafią to przyznać i to się ceni, że się nie oszukują jak co poniektórzy.
Nie musza udawać.
Jak taka osoba trafi na bardziej wymagające forum to zupełnie nie potrafi logicznie sensownie dyskutować. :)
a Twoj rozwój duchowy?

Typowe dla Ciebie tekściki:

Cyt:
''No ale z tego co się okazuje to tylko w określonych porach można patrzeć na słońce. Swoją drogą ludzie naprawdę potrafią być oszołomami:

Widac,ze lubisz zrobic sobie dobrze czyimiś przykładami. :)
Klamsto wielokrotnie powtarzane staje sie prawda.

Kocur
Posty: 1341
Rejestracja: 20 maja 2014, o 06:51
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: SŁONCE

Postautor: Kocur » 3 lutego 2015, o 13:55

aartefax pisze:Rozwój polega też na tym żeby wznieś sie ponad różnymi swiatopoglądami.



O, to to. I właśnie to utrudnia a wręcz niektórym uniemożliwia katolicyzm a tego uczy ezoteryka bo człowiek poznając alternatywne logiczniejsze światopoglądy, które są tak sprzeczne między sobą dostaje pomieszania - nie wie co jest prawdą. I dzięki temu rozwalają się stare przekonania i nie ma wyjścia = trzeba budować własne czyli automatycznie jest się wyżej w rozwoju, zyskuje się wolność, przed którą chroni ludzi religia ale instalując różne fatalne skutki uboczne. Jak ktoś pisze bzdury to ja też prostuję :)

aartefax pisze:Przeciez to logiczne ze osoba o wysokim mniemaniu o sobie daleko nie zajdzie.



Wręcz przeciwnie. Wysoka samoocena to podstawa w psychologii. Poczytaj coś o tym bo jest dokładnie odwrotnie niż piszesz. Do niczego nie zajdzie osoba, której się wpaja, że jest niegodna i winna już od urodzenia. Poczucie własnej niewinności i decyzyjność (odpowiedzialność) to 2 główne punkty w rozwoju, do których należy dążyć jeśli się ich nie spełnia.

aartefax pisze:Ludzie o wysokim ego są slepi,o wąskich horyzontach myślowych.
I są to osoby niedowartościowane które muszą znależć sobie jakąs podpórkę,muszą wywyższać się nad innymi.



Za bardzo zamknąłeś się w teoriach i nie widzisz nawet jak bardzo Ciebie ten tekst dotyczy. Widzisz drzazgę w oku braci a nie dostrzegasz we własnym domu z bali :)

Problemem zawsze jest niedowartościowanie czyli tkwienie w ego oraz niski poziom rozwoju świadomości (katolicyzm jest niżej niż nawet lewica pod tym względem i należy go krytykować). Tkwienie w ego to patrzenie na siebie przez pryzmat innych, ciągłe przeglądanie się w ich oczach. Osoba dowartościowana nie musi tego robić i jeśli rozwija się moralnie i mentalnie wychodzi na inny poziom postrzegania. Polecam Ci taką książkę Ken Wilber - Boomeritis. Tam to wszystko co piszę jest opisane jako poziomy świadomości - memy. Coś podobnego pokazuje piramida Maslova, w której trzeba spełnić niższe potrzeby żeby móc rozwijać wyższe leżące już poza ego. Religia hamuje ten rozwój. Podobnie pokazuje model ezoteryczny ciał subtelnych - ciało buddialne (wartości) jest ostatnie przed ciałem atmanicznym (idei) gdzie człowiek myśli już holistycznie a nie tylko przez pryzmat ego. Co takiego oferuje religia? Buddyzm może doprowadzić do takiego poziomu, o którym piszę ale chrześcijaństwo na pewno nie. To religia egocentryczna, która nie uczy niczego poza podstawami dla dzieci.

aartefax pisze:Logiczne tez jest że przywiązania zle wpływają na emocje.



Każda wiara w religię przywiązuje i to na najgłębszym poziomie - najgorszym dla psychiki bo przecież lepiej być przywiązanym do słodyczy czy palenia niż do chrześcijańskiego światopoglądu.

aartefax pisze:a Twoj rozwój duchowy?

Typowe dla Ciebie tekściki:



Zacytowałeś jeden tekst, który nie świadczy o rozwoju lub jego braku. Śmieszne :)

A jeszcze co do wyalienowania ludzi zajmujących się rozwojem duchowym - dostrzeganie mechanizmów ego może przejściowo do tego prowadzić. Chrześcijaństwo też jeśli ktoś się w nie zagłębi (może znaleźć ludzi podobnych sobie ale to tylko dlatego, że to powszechna wiara).
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1615
Rejestracja: 21 marca 2008, o 15:56
Reputacja: 0
Płeć: M
Kontaktowanie:

Re: SŁONCE

Postautor: Prometeusz » 3 lutego 2015, o 14:24

O, to to. (...) bo człowiek poznając alternatywne logiczniejsze światopoglądy, które są tak sprzeczne między sobą dostaje pomieszania - nie wie co jest prawdą. I dzięki temu rozwalają się stare przekonania i nie ma wyjścia = trzeba budować własne czyli automatycznie jest się wyżej w rozwoju, zyskuje się wolność.


Tak i można dodać, że wolność to łatwość w przebudowywaniu przekonań, człowiek nie trzyma się jednej idei, ale integruje ze swoją inteligencją i całym swoim potencjałem. Oczywiście to jest proces, nie wszystko na raz i nigdy do końca, każdego dnia człowiek wyprowadza się z błędu i rozwija w strone otwartego, ale połączonego z rzeczywistością umysłu. To oczywiście też metafora, ale obrazujaca pewną prawdę.

aartefax
Posty: 650
Rejestracja: 11 lipca 2012, o 10:42
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: SŁONCE

Postautor: aartefax » 4 lutego 2015, o 12:15

Kocur pisze:
aartefax pisze:Rozwój polega też na tym żeby wznieś sie ponad różnymi swiatopoglądami.



O, to to. I właśnie to utrudnia a wręcz niektórym uniemożliwia katolicyzm a tego uczy ezoteryka bo człowiek poznając alternatywne logiczniejsze światopoglądy, które są tak sprzeczne między sobą dostaje pomieszania - nie wie co jest prawdą. I dzięki temu rozwalają się stare przekonania i nie ma wyjścia = trzeba budować własne czyli automatycznie jest się wyżej w rozwoju, zyskuje się wolność, przed którą chroni ludzi religia ale instalując różne fatalne skutki uboczne. Jak ktoś pisze bzdury to ja też prostuję :)


Ezoteryka tak uczy,że nikt z taka osobą nie może się dogadać,mają jakieś zwidy i halucynacje,no trochę sie poznało ludzi na tego typu forach i trudno nie zauważyć pewnych zachowań.
Wolność to jest tak jak ktoś się czuje i to jak sobie wszystko w głowie poukładasz.
To bzdura to co się głosi na tego typu forach że system,społeczeństwo,religia Ci ją zabierają,one tylko predystynuują,ale kluczyk do wolności jest w naszych rekach.
Człowiek jest istotą społeczną,a przez to organizuje pąństwo,religie,kulturę to działa tak z automatu.
A trzeba żyć funkcjonować w społeczeństwie i być wolnym inaczej pozostaje ciągłe to narzekanie na złośliwość świata,systemu, co cały czas się tu przewija.

Sam sobie ją zabieramy przez to że wchodzimy w systemy powiązań uwarunkowane kulturowo.


Kocur pisze:
aartefax pisze:Przeciez to logiczne ze osoba o wysokim mniemaniu o sobie daleko nie zajdzie.



Wręcz przeciwnie. Wysoka samoocena to podstawa w psychologii. Poczytaj coś o tym bo jest dokładnie odwrotnie niż piszesz. Do niczego nie zajdzie osoba, której się wpaja, że jest niegodna i winna już od urodzenia. Poczucie własnej niewinności i decyzyjność (odpowiedzialność) to 2 główne punkty w rozwoju, do których należy dążyć jeśli się ich nie spełnia.


Mówiłem o wysokim mniemaniu o sobie,a nie o samoocenie a to jest różnica.
Często tu pisałem o zbudowaniu sobie poczucia własnej wartości na czymś nieprzemijającym.
Człowiek szuka podpórek,tylko zwykle one wynikają z narzutu społecznego i jest to kwestia kulturowa.
Teraz doszedłem do tego żeby żyć bez jakichkolwiek podpórek i wiem że jest to możliwe i w tym jest prawdziwa wolność i praktycznie niewiele może ci już zaszkodzić.

a to co dalej piszesz to prawda jak komuś w dziecinstwie się wpaja że jest mało zdolnym do zrobiena czegos wiekszego to musi to wpłynąć na poczucie własnej wartości. Częsty błąd wychowawczy wynikający że rodzice sami maja problem z poczuciem własnej wartości i to przenosza na swoje dzieci.

Kocur pisze:
aartefax pisze:Ludzie o wysokim ego są slepi,o wąskich horyzontach myślowych.
I są to osoby niedowartościowane które muszą znależć sobie jakąs podpórkę,muszą wywyższać się nad innymi.



Za bardzo zamknąłeś się w teoriach i nie widzisz nawet jak bardzo Ciebie ten tekst dotyczy. Widzisz drzazgę w oku braci a nie dostrzegasz we własnym domu z bali :)


To nie są teorie a praktyka obserwacja i logika. To dlatego taki nacisk kładzie na to De Mello i Mooji w sensie żeby złapać dystans do samego siebie przez ograniczoną identyfikację z sobą samym.
Należy porzucić siebie żeby się z sobą odnalezć.
A mnie samego na ile to dotyczy?
No skoro nauczyłem się praktycznie niczym nie przejmować i nie rusza mnie to jak mi ktoś coś wygarnie czy nabluzga to myślę że nie jest tak zle.Wiem że ten dystans złapałem już od dość dawna a wcześniej wiele rzeczy mnie drażniło. Ostatnio straciłem dość dużo kasy i nic mnie to nie ruszyło i dzięki temu mogłem to częściowo odrobić.

Kocur pisze:Problemem zawsze jest niedowartościowanie czyli tkwienie w ego oraz niski poziom rozwoju świadomości (katolicyzm jest niżej niż nawet lewica pod tym względem i należy go krytykować). Tkwienie w ego to patrzenie na siebie przez pryzmat innych, ciągłe przeglądanie się w ich oczach. Osoba dowartościowana nie musi tego robić i jeśli rozwija się moralnie i mentalnie wychodzi na inny poziom postrzegania.

Patrzenie na siebie poprzez pryzmat innych to to co nieświadomie narzuciliśmy sobie sami
poprzez kulturę.Katolicyzm jest elementem kultury i bez niego też istniałyby te uwarunkowania o których tu wspominasz.
Są dobre i złe elementy kultury,religii.Tak samo jak są złe i dobre aspekty ciemnej strony ludzkiej natury,czy dobre strony konsumpcjonizmu(niby takie oczywiste że to takie negatywne)
Kultura religia może krępować ale tylko ludzi nieświadomych.
Swiadomy człowiek może znakkomicie funkcjonować w społeczeństwie i być wyznawcą jakiejś religii,i być człowiekiem wolnym,ponieważ zdobył tę swiadomość tych krępujacych przywiązań i się od nich uwolnił.
ale uwolnił się nie w ten sposób że coś porzucił ale poprzez ścieżke mentalną.

Kocur pisze:Każda wiara w religię przywiązuje i to na najgłębszym poziomie - najgorszym dla psychiki bo przecież lepiej być przywiązanym do słodyczy czy palenia niż do chrześcijańskiego światopoglądu.


Tak zgadza sie wiara staje się wartościa więc musi przywiazywać,ale jak jest szczera i prawdziwa to działa pozytywnie na psychikę i stanowi silne wsparcie.
Do wiary trzeba miec też dystans co wielu wierzącym brakuje,ale to kwestia nie swiadomości.



Kocur pisze:Zacytowałeś jeden tekst, który nie świadczy o rozwoju lub jego braku. Śmieszne :)


No jest ich więcej,ale to nie dla mnie tak naprawdę i to od Ciebie zależy czy coś dostrzeżesz i coś zmienisz.

Kocur pisze:A jeszcze co do wyalienowania ludzi zajmujących się rozwojem duchowym - dostrzeganie mechanizmów ego może przejściowo do tego prowadzić. Chrześcijaństwo też jeśli ktoś się w nie zagłębi (może znaleźć ludzi podobnych sobie ale to tylko dlatego, że to powszechna wiara).


Przejściowo tak na pewno,i to nawet konieczne oddalić sie na jakiś czas od społeczeństwa i pozostać sam na sam z samym sobą.
Jednak do społeczeństwa trzeba wrócic.
a tu widzę że dużo osób odeszło od społeczeństwa i do tego z rozwojem za bardzo nic nie wynikło.

Ps
Mało czasu miałem i błedy możliwe.
Klamsto wielokrotnie powtarzane staje sie prawda.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1615
Rejestracja: 21 marca 2008, o 15:56
Reputacja: 0
Płeć: M
Kontaktowanie:

Re: SŁONCE

Postautor: Prometeusz » 4 lutego 2015, o 20:17

Ezoteryka tak uczy,że nikt z taka osobą nie może się dogadać,mają jakieś zwidy i halucynacje,no trochę sie poznało ludzi na tego typu forach i trudno nie zauważyć pewnych zachowań.


W zasadzie minąłeś się z sensem wypowiedzi Kocura. On miał na myśli to, że jak ktoś jest katolikiem, ale zaczyna się uczyć ezoteryki, to szybko spostrzega że są różne systemy-modele, które wewnątrz siebie samych są spójne i logiczne, ale nawzajem między sobą są sprzeczne. To spostrzeżenie pozwala mu wyjść po za te systemy w poszukiwaniu prawdy. Człowiek przestaje się utożsamiać z jakimś jednym nurtem. Zaczyna ważyć fakty, odkrywać świat własnym krytycznym okiem, a nie poprzez słowa księdza z mównicy.

Ty natomiast mówisz, o zamianie siekierki na kijek. Czyli zmieniła się treść, ale sposób myślenia i zachowania został ten sam.

Mówiłem o wysokim mniemaniu o sobie,a nie o samoocenie a to jest różnica.


To synonimy i moim zdaniem nie ma dużej różnicy. Pyszałkowatość, arogancja i inne takie określenia to objawy nadmiernie wysokiej i niestabilnej samooceny. Tak przynajmiejmniej wskazują źródła zewnętrzne. https://portal.abczdrowie.pl/wysoka-samoocena

U osób, które mają osiągnięcia wysokie, pewnie się to waha. Ostatnio oglądałem dokument o Jamesie Brownie. Był to wokaliska soulowy, który odniósł oszałamiający sukces. Z wywiadów z ludźmi z którymi współpracował wyłania się postać osoby zadufanej w sobie i egocentrycznej. Niestety w naszym społeczeństwie, na szczycie przeważnie człowiek jest samotny. Osoba skromna, pokorna i poukładana może być dobrze postrzegana przez sąsiadów, ale nie zrobi wielkiej kariery. Wiąże się to z tym, że w społeczeństwie obowiązują ukryte zasady makiawelizmu, czasami mówi się o tym w uproszczony sposób "zjedz, albo zostaniesz zjedzony".

To nie są teorie a praktyka obserwacja i logika. To dlatego taki nacisk kładzie na to De Mello i Mooji w sensie żeby złapać dystans do samego siebie przez ograniczoną identyfikację z sobą samym.


De Mello komentując powszechne zachowania ludzkie, stopniowo ukazuje źródło przemocy i problemów ludzi w ich wielowiekowej, skostniałej tradycji i kulturze. Rozwiązanie problemu utożsamia z czujną samoobserwacją własnych reakcji, zachowań i myśli, co ostatecznie skutkować ma stanem adekwatnym do buddyjskiego oświecenia. http://pl.wikipedia.org/wiki/Przebudzen ... C5%BCka%29

Patrzenie na siebie poprzez pryzmat innych to to co nieświadomie narzuciliśmy sobie sami poprzez kulturę. Katolicyzm jest elementem kultury i bez niego też istniałyby te uwarunkowania o których tu wspominasz. Są dobre i złe elementy kultury,religii.Tak samo jak są złe i dobre aspekty ciemnej strony ludzkiej natury,czy dobre strony konsumpcjonizmu(niby takie oczywiste że to takie negatywne) Kultura religia może krępować ale tylko ludzi nieświadomych.
Swiadomy człowiek może znakkomicie funkcjonować w społeczeństwie i być wyznawcą jakiejś religii,i być człowiekiem wolnym,ponieważ zdobył tę swiadomość tych krępujacych przywiązań i się od nich uwolnił. ale uwolnił się nie w ten sposób że coś porzucił ale poprzez ścieżke mentalną.


Myślę, że swoją wypowiedzią robisz 2 rzeczy. 1. Relatywizujesz jak Ci wygodnie to co mówi Kocur, relatywizujesz też temat o którym mówimy. Oczywiście możesz to robić, ale to do nikąd nie prowadzi. 2. Dokonujesz różnego rodzaju racjonalizacji, analogiczne do twoich przykładów może być zdanie: "Strzelenie sobie w łeb ma też pozytywne strony." Rozwój duchowy pokazuje nam, że jesteśmy jednością, ale w spojrzeniu dualistycznym, jest to indywidualna, osobista droga, religia nas od tego odciąga i jest temu przeciwna. Przykładowo nawet jak ktoś się przebudził w obrębie jakiejś kultury, to przebudził się sam, poprzez swoją indywidualną aktywność, lecz potem tylko co raz bardziej oddala się od kultury w tym religii, a ta się jego wyrzeka. W przypadku A. De Mello kościół wyrzekł się jego nauk i uznał je za szkodliwe. A jego nauki głosiły o tym, że religia, a szczególnie ideologia religijna jest przyczyną przemocy i problemów.

Tak zgadza sie wiara staje się wartościa więc musi przywiazywać,ale jak jest szczera i prawdziwa to działa pozytywnie na psychikę i stanowi silne wsparcie.
Do wiary trzeba miec też dystans co wielu wierzącym brakuje,ale to kwestia nie swiadomości.


Z mojego doświadczenia "wiara religijna" (bo o takiej tu mowa), nie daje żadnego wsparcia, tylko powoduje konflikty poznawcze w człowieku, albo zamknięcie się w mechanizmach obronnych.

Nie można być przywiązanym do czegoś i mieć dystans, te rzeczy siebie nawzajem wykluczają. Nie można być alkoholikiem i mieć dystans do alkoholu, albo się nim jest, albo nie. Świadomość zakłada posiadanie wiedzy (wiedza to ogół sprawdzonych i wiarygodnych informacji, które działają w praktyce), a wiara religijna nie jest wiedzą, tylko myśleniem życzeniowym.

Wiesz czemu wiara działa pozytywnie na psychikę?

Przystosowanie ewolucyjne (ciągła walka o przetrwanie) wymagało od nas podejmowanie szybkich decyzji silnie nacechowanych emocjami, co pobudza układ limbiczny blokując procesy korowe. Jak wskazują badania, w korze mózgowej zachodzą procesy związane z myśleniem analitycznym, charakterystycznym dla postaw racjonalnych. Kolejny element to silne uzależnienie od wspólnoty koniecznej do przetrwania, długi (w porównani nawet z innymi ssakami) okres dzieciństwa, prowadzi do konformizmu (zdawania się na łaskę rodziców i społeczności ) i wiary w autorytety (autorytet ojca, matki, przywódcy wspólnoty plemiennej, bóstwa). Globalne myślenie wymaga wyjścia poza spójny system wierzeń i jest bardzo trudne. W swojej podstawowej funkcji mózg nie służył do myślenia tylko zwiększenia szans na przetrwanie. Wraz z rozwojem ewolucyjnym mózgu, irracjonalne zachowania nie zostały wyeliminowane bo nie miało to wpływu na przeżycie, a nawet pomagało to przetrwać integrując stada na poziomie społecznym (wspólne przeżycia mistyczne, kult zmarłych, magia plemienna). http://pl.wikipedia.org/wiki/Irracjonalno%C5%9B%C4%87

Właśnie dlatego. Irracjonalne zachowania sprzyjały ewolucji, więc zostały wprogramowane w nasz układ nerwowy i połączone z ośrodkiem nagrody w mózgu.

Kocur
Posty: 1341
Rejestracja: 20 maja 2014, o 06:51
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: SŁONCE

Postautor: Kocur » 4 lutego 2015, o 21:33

aartefax pisze:Sam sobie ją zabieramy przez to że wchodzimy w systemy powiązań uwarunkowane kulturowo.


Kultura to wolność wyboru np między lewicą a prawicą itd. Kościół narzuca ludziom "jedyną słuszną prawdę" co zasługuje na potępienie a ten kto tego broni jest niemoralny więc daję sobie prawo na zrobienie podczas dyskusji z taką osobą co chcę. Za takie coś wszyscy księża powinni iść do więzienia bo ingerują w psychikę małych dzieci. Ezoterykę wybierają już dorośli ludzie i jeśli są inteligentni po jakimś czasie (czasem niestety nawet kilku lat) przechodzą na wyższy poziom myślenia. I wiem co napiszesz - że to po to żeby wzmocnić ego, które będzie myślało, że jest na wyższym poziomie ale to nie o ego chodzi. Wtedy znika ta potrzeba dowartościowywania się na siłę chociaż jeśli ktoś taką miał to jako nawyk to dalej zostaje ale można to uważnie obserwować i integrować. Ten poziom wiąże się z wolnością wyboru. Nie kierujesz się jedną ideą tylko różnymi ideami i wybierasz spośród nich pragmatycznie to co w danym momencie jest korzystne dla Ciebie i dla innych - oczywiście dla innych ważna jest ich prywatna wolność, w którą nie możesz ingerować a religia to robi. Dawniej wręcz palono na stosach niewiernych. Ezoteryka mimo wielu bzdur mówi też mądre rzeczy w przeciwieństwie do religii - wszystko jest stanem umysłu, Ty decydujesz itp. A katolicyzm mówi np, że podważanie wiary w swoją religię to pakt z diabłem.

aartefax pisze:Mówiłem o wysokim mniemaniu o sobie,a nie o samoocenie a to jest różnica.
Często tu pisałem o zbudowaniu sobie poczucia własnej wartości na czymś nieprzemijającym.
Człowiek szuka podpórek,tylko zwykle one wynikają z narzutu społecznego i jest to kwestia kulturowa.
Teraz doszedłem do tego żeby żyć bez jakichkolwiek podpórek i wiem że jest to możliwe i w tym jest prawdziwa wolność i praktycznie niewiele może ci już zaszkodzić.


Wysokie mniemanie o sobie jest jednym z filarów samooceny. Budowanie samooceny na czymś trwałym to domena ludzi słabych, którzy nie wierzą w siebie - uciekają więc w religie, szukają czegoś trwałego - tego nie ma. Wszystko przemija, wszystko płynie. Trwała jest tylko świadomość, jaźń , która nie potrzebuje samooceny ale człowiek składa się także z osobowości (potrzebnej do zaspokajania potrzeb i relacji z innymi ludźmi) a ta potrzebuje wysokiej samooceny. To podstawa jeśli chce się myśleć o rozwoju. W przeciwnym przypadku patrzysz przez pryzmat tych mechanizmów i niedostatki ego próbujesz zrekompensować duchowością czy budowaniem poczucia, że Bóg Cię kocha albo, że nie masz ego to nie ma już co zaatakować. To kolejne mechanizmy obronne, które tworzy duchowość i trzeba przyznać, że są bardzo sprytne ;)

aartefax pisze:To nie są teorie a praktyka obserwacja i logika.


Czyja praktyka, jaka logika? Obserwacja przez jaki pryzmat? Widzisz i gdybyś zainteresował się rozwojem duchowym i szeroko pojętą ezoteryką to jeśli masz inteligencję (a widzę, że masz po dyskusji z Tobą) doświadczyłbyś w praktyce tego, że w zależności od przyjętego światopoglądu Twoje obserwacje są inne. Masz wtedy inne wnioski i inną logikę. To kwestia przyjęcia modelu rzeczywistości i kierowania się konkretną ideą. Kiedy dojdziesz do tego, że możesz sobie te idee zmieniać i że tak powiem przymierzać patrząc przez ich pryzmat to zobaczysz, że Twoje dotychczasowe obserwacje mogły być błędne. Ale przed tym broni się teraz Twoje ego. Nie chcesz mieć niskiej samooceny i chcesz mieć pewność, że świat, w który wierzysz jest prawdziwy. I w wielu kwestiach tak na pewno jest (dla ego często jest tak, że albo jest wszystko albo nic i dlatego ludzie latami tkwią w dawnych poglądach bo nie chcą przyznać, że nie mieli racji bo domyślnie oznacza to, że nigdy nie mają racji - niezły halun ;) ).

aartefax pisze:To dlatego taki nacisk kładzie na to De Mello i Mooji w sensie żeby złapać dystans do samego siebie przez ograniczoną identyfikację z sobą samym.
Należy porzucić siebie żeby się z sobą odnalezć.



W pewnym sensie tak jest ale gdyby się do tego zastosować to wyjdzie depersonalizacja i derealizacja zwana przez niektórych "guru" mistyką. De Mello i inni mówią metaforami - używając języka powodują, że ich słowa są zniekształcone dla odbiorcy, który odbiera to zbyt dosłownie.

aartefax pisze:No skoro nauczyłem się praktycznie niczym nie przejmować i nie rusza mnie to jak mi ktoś coś wygarnie czy nabluzga to myślę że nie jest tak zle.Wiem że ten dystans złapałem już od dość dawna a wcześniej wiele rzeczy mnie drażniło. Ostatnio straciłem dość dużo kasy i nic mnie to nie ruszyło i dzięki temu mogłem to częściowo odrobić.



Gratuluję :) To samo osiągnąłem dzięki NLP będąc jakoś w liceum. Potem mimo tego wszystko się posypało przez ezoterykę i teraz się odbudowało w lepszej formie. I jeszcze sporo pracy przede mną :P

aartefax pisze:Kultura religia może krępować ale tylko ludzi nieświadomych.
Swiadomy człowiek może znakkomicie funkcjonować w społeczeństwie i być wyznawcą jakiejś religii,i być człowiekiem wolnym,ponieważ zdobył tę swiadomość tych krępujacych przywiązań i się od nich uwolnił.
ale uwolnił się nie w ten sposób że coś porzucił ale poprzez ścieżke mentalną.


Religia krępuje małe dzieci narzucając im programy do podświadomości, które potem są powtarzane w dorosłym życiu (stąd wrażenie istnienia karmy dla tych, którzy zajmują się ezoteryką). Dorosły człowiek wierzący i wolny? Wątpię :)

aartefax pisze:Tak zgadza sie wiara staje się wartościa więc musi przywiazywać,ale jak jest szczera i prawdziwa to działa pozytywnie na psychikę i stanowi silne wsparcie.
Do wiary trzeba miec też dystans co wielu wierzącym brakuje,ale to kwestia nie swiadomości.



Tak samo jak z ezoteryką. Czyżbyś prezentował tu moralność Kalego? :) Tylko, że ezoteryka nie jest wpajana dzieciom i nie jest oficjalna a dziecko widzi, że wszyscy wierzą to ono też musi bo tak jest prawidłowo. To powoduje straszne pomieszanie w myśleniu i podejrzewam, że większość osób wchodzących w ezoterykę to ludzie, którzy porzucili chrześcijaństwo bo było dla nich nielogiczne.

aartefax pisze:Jednak do społeczeństwa trzeba wrócic.
a tu widzę że dużo osób odeszło od społeczeństwa i do tego z rozwojem za bardzo nic nie wynikło.



Nie trzeba chociaż warto. No odeszło i co jest temu winne? Psychika tych ludzi a przede wszystkim wychowanie. Ezoteryka wypełniła im pewną lukę. Tak samo jak jest z narkotykami. Albo nożem, którym można pokroić chleb albo zabić.
Ostatnio zmieniony 4 lutego 2015, o 21:48 przez Kocur, łącznie zmieniany 1 raz.
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

Kocur
Posty: 1341
Rejestracja: 20 maja 2014, o 06:51
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: SŁONCE

Postautor: Kocur » 4 lutego 2015, o 21:44

Full Moon pisze:Ty natomiast mówisz, o zamianie siekierki na kijek. Czyli zmieniła się treść, ale sposób myślenia i zachowania został ten sam.


Ehh mogłem tak prosto a odpisałem jak odpisałem. Jeszcze sporo trzeba się uczyć :)

Full Moon pisze:To synonimy i moim zdaniem nie ma dużej różnicy. Pyszałkowatość, arogancja i inne takie określenia to objawy nadmiernie wysokiej i niestabilnej samooceny. Tak przynajmiejmniej wskazują źródła zewnętrzne.



Ja bym się z tym nie zgodził. To objawy niskiej samooceny, która jest wypierana. Ktoś postanawia "od teraz mam wysoką samoocenę" ale zamiast naprawdę budować ją na zdrowych filarach stara się mieć cechy kogoś z wysoką samooceną mimo, że ma ją niską. I sądzę, że nikt nie ma tak naprawdę idealnie wysokiej samooceny - jeśli ktoś tak myśli to opiera się na iluzji i narzuca sobie model "muszę mieć wysoką samoocenę" a może jeszcze "inni muszą widzieć, że tak jest" i mamy egoizm i narcyzm.

Full Moon pisze:Osoba skromna, pokorna i poukładana może być dobrze postrzegana przez sąsiadów, ale nie zrobi wielkiej kariery.


To też trochę stereotypowe. Człowiek pnąc się po sukces używa masek a w rzeczywistości może być skromny i poukładany ale ludzie już patrzą na taką osobę przez inny pryzmat i często tego nie zauważają albo wymagają od kogoś bycia ideałem a tu mamy zwykła osobę, która ma jakiś talent i coś jej się udało. I powstaje dysonans poznawczy. A osiągnięcie sukcesu jeśli nie jest za wszelką cenę tylko z powodu talentu, zdolności, chęci do bycia np aktorem to coś dobrego. Założenie dochodowego biznesu również. "Ból d***" zawistnych ludzi nie powinien mieć żadnego znaczenia a to mit, że aby mieć ambicje, piąć się na szczyt trzeba niszczyć innych.
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

aartefax
Posty: 650
Rejestracja: 11 lipca 2012, o 10:42
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: SŁONCE

Postautor: aartefax » 5 lutego 2015, o 01:03

Kocur pisze:Wysokie mniemanie o sobie jest jednym z filarów samooceny.


Wszystko na odpowiednim poziomie.Zbyt wysokie mniemanie o sobie jest cechą wielce niekorzystną.



Kocur pisze:Czyja praktyka, jaka logika? Obserwacja przez jaki pryzmat? Widzisz i gdybyś zainteresował się rozwojem duchowym i szeroko pojętą ezoteryką to jeśli masz inteligencję (a widzę, że masz po dyskusji z Tobą) doświadczyłbyś w praktyce tego, że w zależności od przyjętego światopoglądu Twoje obserwacje są inne. Masz wtedy inne wnioski i inną logikę. To kwestia przyjęcia modelu rzeczywistości i kierowania się konkretną ideą. Kiedy dojdziesz do tego, że możesz sobie te idee zmieniać i że tak powiem przymierzać patrząc przez ich pryzmat to zobaczysz, że Twoje dotychczasowe obserwacje mogły być błędne. Ale przed tym broni się teraz Twoje ego. Nie chcesz mieć niskiej samooceny i chcesz mieć pewność, że świat, w który wierzysz jest prawdziwy. I w wielu kwestiach tak na pewno jest (dla ego często jest tak, że albo jest wszystko albo nic i dlatego ludzie latami tkwią w dawnych poglądach bo nie chcą przyznać, że nie mieli racji bo domyślnie oznacza to, że nigdy nie mają racji - niezły halun ;) ).


Ponieważ ludzie z z duzīm ego nie dostrzegają swoich wad i słabości i wydaje im się że sa tacy wspaniali,mają tę tendencje do tworzenia sobie iluzji o sobie samych mało o czyms wiedzą a myśląże już wszystkie rozumy pozjadali.
Oj pełno takich ludzi spotkałem.
Przecież De Mello wyraznie o tym pisał w ''Przebudzeniu''.
No skoro tu jestem to trochę się interesuję rozwojem duchowym tylko że nie zamierzam wczytywać się za bardzo w literaturę bo to moim zadniem prowadzi do niezłego mętliku.
Nawet poznałem taką osobę na forum(nie tym) która stwierdziła że poważny bład zrobiła że obłożyła się niepotrzebna wiedzą przez co sobie wszystko skomplikowała. Postęp nastąpił po odsunięciu tego spamu.

No i po co mi ta ezoteryka byłaby potrzebna?
Na innym forum tylko obserwowałem jak co poniektórzy relacjonowali swoje doświadczenia i jak pózniej coś ich dopadało i nie mogli sobie z tym poradzić.
Może wkleje następnym razem jakieś ciekawe wypowiedzi osób które eksperymentowały z OOBE i kundalinii.
Tego typu fajerwerki mnie nie interesują i szkoda było by mi na to czasu.

Natomiast zupełnie nie rozumiem do czego zmierzają ludzie w tym rozwoju duchowym no np Ty?
Co konkretnie chcesz osiągnąć?


Dla mnie to była potrzeba poradzenia sobie ze stresem ,przywiązaniami,emocjami, depresją.
To że przez to czuję się wolny i szczęśliwy i od dwóch,trzech lat praktycznie bez dołków to jest to czego szukałem i nadal cos nowego odkrywam.
Przez dystans do siebie lepiej siebie rozumiem i mam dobre relacje z innymi i znacznie lepiej się z ludzmi dogaduje a poligon doswiadczalny mam żyjąc co chwila z nowymi ludzmi,poniewaz za granicą jak się mieszka to
co chwila się gdzies przenosisz (już prawie 20 przeprowadzek).
Dla mnie rozwoj to przeczytanie ''Przebudzenia'' ze zrozumieniem,filmiki Mooji (praca z umysłem) i do tego
Obserwacja samego siebie,swoich emocji,a wczesniej wchodzeniew przeszłość przypominanie sobie zdarzeń zwłaszcza z dzieciństwa odtwarzanie tych emocji po to zeby te zdarzenia się odczepiły.
i wiem że to działa.
Przyznawanie się do błędów,wad, słabości i nie ukrywanie niczego.Jestem jaki jestem i tyle.
I ważne żeby pozwolic sobie na bycie nikim,a wtedy niczego nie muszę bronić zaciekle.
Tego sie za bardzo nie propaguje,a sporo literatury o rozwoju tworzy jakieś koncepcje które raczej zapętlają i programują po swojemu.
Ja się cieszę że mogę byc szrą myszką a nie kimś ważnym z potrzebą pokazywania komuś kimś się to nie jest.
Niech się inni w to bawią i to nie moja bajka.


Jest to taka medytacja myślami,w moim przypadku,a do tego trzeba co jakis czas pobyć z samym sobą. Coś odwrotnego co się tutaj dowiedziałem od innych uczesników tego typu forów.






aartefax pisze:To dlatego taki nacisk kładzie na to De Mello i Mooji w sensie żeby złapać dystans do samego siebie przez ograniczoną identyfikację z sobą samym.
Należy porzucić siebie żeby się z sobą odnalezć.



Kocur pisze:W pewnym sensie tak jest ale gdyby się do tego zastosować to wyjdzie depersonalizacja i derealizacja zwana przez niektórych "guru" mistyką. De Mello i inni mówią metaforami - używając języka powodują, że ich słowa są zniekształcone dla odbiorcy, który odbiera to zbyt dosłownie.


Depersonalizacja owszem może być jeśli ktoś nie pojął o co chodzi z tym JA.
Oj sporo ludzie na tego typu forach się w tym pogubili.
W dodatku jak ktoś do tego dołączy medytację gdzie będzie odrywał sięods siebie a łaczył się z k=jakims kosmosem to może nastąpić depersonalizacja.
Musisz identyfikowac się z ze swoją czystą świadomością i pojąć to,zrozumieć co tak naprawdę tworzy ciebie samego jako całość i co przyszlo z zewnatrz.
To nawet nie są metafory a tylko ludzie nie potrafią tego pojąć.
Tak samo jak odrzucają myslenie,rozum,a zamiast tego kierują się intuicją,czuciem.
Umysł sprawia psikusa i jest niedoskonały,ale pogłębiając swiadomość popełniamy mniej błędów.
Klamsto wielokrotnie powtarzane staje sie prawda.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1615
Rejestracja: 21 marca 2008, o 15:56
Reputacja: 0
Płeć: M
Kontaktowanie:

Re: SŁONCE

Postautor: Prometeusz » 5 lutego 2015, o 01:51

Ja bym się z tym nie zgodził. To objawy niskiej samooceny, która jest wypierana. Ktoś postanawia "od teraz mam wysoką samoocenę" ale zamiast naprawdę budować ją na zdrowych filarach stara się mieć cechy kogoś z wysoką samooceną mimo, że ma ją niską. I sądzę, że nikt nie ma tak naprawdę idealnie wysokiej samooceny - jeśli ktoś tak myśli to opiera się na iluzji i narzuca sobie model "muszę mieć wysoką samoocenę" a może jeszcze "inni muszą widzieć, że tak jest" i mamy egoizm i narcyzm.


Chyba rozumiem o co Ci chodzi. Wiesz, patrzę z trochę innego punku widzenia i używam innego nazewnictwa. Tutaj masz cechy niskiej samooceny. To o czym mówisz to niestabilność i zawyżenie samooceny - do której trzeba w realu doskakiwać i potwierdzać ją opiniami innych. Tak, u większości ludzi "samoocena" to taka iluzja. To nic złego, tak działa nasza psychika.

To też trochę stereotypowe. Człowiek pnąc się po sukces używa masek a w rzeczywistości może być skromny i poukładany ale ludzie już patrzą na taką osobę przez inny pryzmat i często tego nie zauważają albo wymagają od kogoś bycia ideałem a tu mamy zwykła osobę, która ma jakiś talent i coś jej się udało. I powstaje dysonans poznawczy. A osiągnięcie sukcesu jeśli nie jest za wszelką cenę tylko z powodu talentu, zdolności, chęci do bycia np aktorem to coś dobrego. Założenie dochodowego biznesu również. "Ból d***" zawistnych ludzi nie powinien mieć żadnego znaczenia a to mit, że aby mieć ambicje, piąć się na szczyt trzeba niszczyć innych.


To trochę zbyt rozległy temat, aby go omawiać z doskoku. Cytat miał dotyczyć myślenia "w uproszczeniu". Lecz to bardziej skomplikowana sprawa :idea:

aartefax
Posty: 650
Rejestracja: 11 lipca 2012, o 10:42
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: SŁONCE

Postautor: aartefax » 5 lutego 2015, o 02:17

Full Moon pisze: Rozwój duchowy pokazuje nam, że jesteśmy jednością, ale w spojrzeniu dualistycznym, jest to indywidualna, osobista droga, religia nas od tego odciąga i jest temu przeciwna. Przykładowo nawet jak ktoś się przebudził w obrębie jakiejś kultury, to przebudził się sam, poprzez swoją indywidualną aktywność, lecz potem tylko co raz bardziej oddala się od kultury w tym religii, a ta się jego wyrzeka. W przypadku A. De Mello kościół wyrzekł się jego nauk i uznał je za szkodliwe. A jego nauki głosiły o tym, że religia, a szczególnie ideologia religijna jest przyczyną przemocy i problemów.

Tak zgadza sie wiara staje się wartościa więc musi przywiazywać,ale jak jest szczera i prawdziwa to działa pozytywnie na psychikę i stanowi silne wsparcie.
Do wiary trzeba miec też dystans co wielu wierzącym brakuje,ale to kwestia nie swiadomości.


Z mojego doświadczenia "wiara religijna" (bo o takiej tu mowa), nie daje żadnego wsparcia, tylko powoduje konflikty poznawcze w człowieku, albo zamknięcie się w mechanizmach obronnych.

Nie można być przywiązanym do czegoś i mieć dystans, te rzeczy siebie nawzajem wykluczają. Nie można być alkoholikiem i mieć dystans do alkoholu, albo się nim jest, albo nie. Świadomość zakłada posiadanie wiedzy (wiedza to ogół sprawdzonych i wiarygodnych informacji, które działają w praktyce), a wiara religijna nie jest wiedzą, tylko myśleniem życzeniowym.


A z mojego doswiadczenia wynika a także z z różnych badań naukowych, że wiara może dawać wsparcie,a także może przyczynić sie do wyjścia z nałogów i wyjścia z patologii jaka jest przeszlość kryminalna.
Możesz wierzyć i się nie przywiązywać tak samo możesz kogoś kochać i również się nie przywiazywać.
Nic się tu nie wyklucza choć to sobie ciężko jest wyobrazić.

Co do De Mello to miał on rzeczywiście zupełnie inne podejście do religii,ale nie był przeciwko niej a chodziło mu o to że wypaczono jej sens,a prawdziwa duchowość zastąpił jakiś ceremonializm odsuwając w cień to co najważniejsze.

Ratzinger chyba niezbyt dobrze zrozumiał przekaz De Mello a ze teolog tkwiący mocno w systemie to stąd pewnie ten jego błąd.

Z ostatniej książki De Mello ''Spiew Ptaka'':

De Mello:
''Książka ta została napisana dla ludzi o różnych przekonaniach religijnych i niereligijnych. Nie mogę jednak ukrywać przed moimi Czytelnikami, że jestem kapłanem w Kościele katolickim. Wszedłem z całą świadomością w tradycje mistyczne niechrześcijańskie lub nawet niereligijne – wpłynęły one na mnie i głęboko mnie wzbogaciły. Mimo to zawsze wracałem do mojego Kościoła, który jest moim duchowym domem; chociaż zdaję sobie sprawę (czasem z zawstydzeniem) z jego ograniczeń i ujawniającej się niekiedy małości, równocześnie jestem świadomy, że to właśnie on mnie uformował, ukształtował i uczynił ze mnie to, czym dzisiaj jestem. Dlatego też właśnie jemu jako mojej Matce i Nauczycielowi pragnę z miłością poświęcić tę książkę.''

Także Mooji ciekawie wypowiada się tu a religii:

https://www.youtube.com/watch?v=6xRYkGqOuGk

No i stwierdził że religia jest naprawdę piękna.

Problem z religią mają ci którzy przyłożyli do niej zbytnią ważność i przez to zatracili dystans, jak i Ci którzy zaciekle z nią walczą.
Normalni ludzie są poza tym chorym i jakże groteskowym zgiełkiem będąc ateistami czy też wierzącymi. :)
Klamsto wielokrotnie powtarzane staje sie prawda.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1615
Rejestracja: 21 marca 2008, o 15:56
Reputacja: 0
Płeć: M
Kontaktowanie:

Re: SŁONCE

Postautor: Prometeusz » 5 lutego 2015, o 09:44

To co De Mello i Mooji określają jako religia to nie jest to twór instytucjonalny ani ideologiczny. Można powiedzieć, że propagują sceptycyzm. Ja nie znam De Mello, nie wiem, co go trzymało przy chrześcijaństwie, może sentyment, a może to było pole na którym mógł być słuchanym i z tego korzystał. Nie wiem. Nie obchodzi mnie jako osoba, bo człowiek jest ograniczony i ma wiele psychologicznych, egzystencjalnych i utylitarnych motywów działania. Mnie interesuje jedynie korzystanie z wiedzy. Nie przeszkadza mi to, że ktoś ma przyjemność chodzenia do kościoła, nie przeszkadza mi również jak ktoś dla omówienia jakiejś sprawy skorzysta z tekstu religijnego - to jest literatura i zastana kultura. To nie ludzie są źli, tylko memy, które im wszczepiono, pod przykrywką szerzenia dobra i miłości.

Wiele jego medytacji oraz bajek zwraca uwagę na nieszczęście człowieka płynące z fałszywych przekonań, pragnień bądź wpływu kultury uniemożliwiającego osiągnięcie wewnętrznej wolności. http://pl.m.wikipedia.org/wiki/Anthony_ ... o_de_Mello

Czyli coś odwrotnego do twoich słów mówiących, że kultura nie ma na nas wpływu.

Wiara religijna nikomu nie pomaga, ale społeczność w zamian za ogłupienie daje wsparcie, a sama wiara może być "cukrową pigułką" placebo. I to działa w ten sposób, że na jedną osobę, której da się coś wmówić jest 9 kolejnych wpędzonych w jeszcze większe bagno. Tylko o tym się już nie mówi... bo wybiórcze traktowanie rzeczywistości to chleb powszedni dla irracjonalności.

Full Moon pisze:( Pomijając już wszystkie niemoralne i psychopatyczne treści, które zawierają w sobie poszczególne religie )

Jakby wszyscy ludzie kierowali się taką wysublimowaną religią bliską duchowości to świat może byłby lepszym miejscem. Sęk tym, że ta zewnętrzna warstwa zdominowała religię na 95%, a stało się to z prostego powodu - potrzeby niższych rzędów i prymitywniejsze programy zachowania wpisane w naszą biologie są silniejsze od najwyższych ludzkich możliwości, a nagromadzone mity i dogmaty jeszcze bardziej opóźniają postęp.

Poczucie sensu to też rzecz którą człowiek musi sobie wypracować tutaj dostajemy je wraz z socjalizacją opartą o wychowanie religijne. Problem zaczyna się jednak wtedy, kiedy to poczucie sensu staje się nieadekwatne do środowiska w tym wypadku wiedzy, której nie da się ukryć i różnorodności kulturowej. No i mamy w sobie konflikt poznawczy i chaos. Ci którzy z tym się mierzą mają szansę wyjść z tej klatki. Ale dla większości klatka stała się już całym życiem, więc idzie to w drugą stronę jeszcze większego zamknięcia się.


Do czego mogą prowadzić idee takie jak religia mówi Dennett w swoim wystąpieniu na TED




aartefax
Posty: 650
Rejestracja: 11 lipca 2012, o 10:42
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: SŁONCE

Postautor: aartefax » 5 lutego 2015, o 11:05

Full Moon pisze:To co De Mello i Mooji określają jako religia to nie jest to twór instytucjonalny ani ideologiczny. Można powiedzieć, że propagują sceptycyzm.

Wiara religijna nikomu nie pomaga, ale społeczność w zamian za ogłupienie daje wsparcie, a sama wiara może być "cukrową pigułką" placebo. I to działa w ten sposób, że na jedną osobę, której da się coś wmówić jest 9 kolejnych wpędzonych w jeszcze większe bagno.


De Mello jednak bardzo pozytywnie wypowiedział się o Kościele nazywając go swoją matką i duchowym domem.

De Mello -Śpiew Ptaka-końcówka opowiastki:

''Masz rację. Wstydzę się, że tak mało o Nim wiem. Ale jednak coś o Nim wiem. Przed trzema laty byłem pijakiem. Miałem długi. Moja rodzina rozpadała się. Moja żona i dzieci bały się moich nocnych powrotów do domu. A teraz przestałem pić, nie mam długów, nasz dom jest szczęśliwym domem, dzieci z tęsknotą wypatrują co wieczór mojego powrotu. Wszystko to zrobił dla mnie Chrystus. I to jest to, co wiem o Chrystusie.

Znać naprawdę, znaczy zostać przemienionym przez to, co się zna.''
:)

Znany przypadek i on to też może to powiedzieć:

http://media.wp.pl/kat,1022943,title,Na ... &_ticrsn=3
Klamsto wielokrotnie powtarzane staje sie prawda.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1615
Rejestracja: 21 marca 2008, o 15:56
Reputacja: 0
Płeć: M
Kontaktowanie:

Re: SŁONCE

Postautor: Prometeusz » 5 lutego 2015, o 11:59

Jak już cytujemy dialog to cytujmy całość.

Dialog pomiędzy nowo nawróconym ku Chrystusowi a jego niewierzącym przyjacielem:

- Tak więc nawróciłeś się ku Chrystusowi?

- Tak.

- W takim razie na pewno dużo o Nim wiesz. Powiedz mi, w jakim kraju się narodził?

- Nie wiem.

- Ile miał lat, gdy umarł?

- Nie wiem.

- Wiesz przynajmniej, ile kazań wygłosił?

- Nie wiem.

- Prawdę mówiąc, wiesz bardzo mało jak na człowieka, który twierdzi, że nawrócił się ku Chrystusowi.

- Masz racje. Wstydzę się, że tak mało o Nim wiem. Ale jednak coś o Nim wiem.

Przed trzema laty byłem pijakiem. Miałem długi. Moja rodzina rozpadała się. Moja żona i dzieci bały się moich nocnych powrotów do domu. A teraz przestałem pić, nie mam długów, nasz dom jest szczęśliwym domem, dzieci z tęsknotą wypatrują co wieczór mojego powrotu. Wszystko to zrobił dla mnie Chrystus. I to jest to, co wiem o Chrystusie.


Jak na mój gust to przykład na to, że trzeba zmienić swoje przekonania, aby zmienić swoje postępowanie, a nie że konkretnie wiara ma jakieś cudowne właściwości. Te przekonania mogą być różnego rodzaju. Zdaje się, że ostatnio omawialiśmy przykład narkomana, który wyszedł z uzależnienia, ma szczęśliwą rodzinę i pracuje z uzależnioną młodzieżą. I tam nie było mowy o chrystusie. Mężczyzna tamten wszedł poprostu w dobre środowisko i dużo się nauczył. Teraz całkiem obiektywnie to wszystko tłumaczy. W dodatku ten cytat który podałeś mówi dużo o ignorancji ludzi w stosunku do tego w co wierzą. A nawet co gorsza dumę z powodu tej ignorancji.

aartefax pisze:Znany przypadek i on to też może to powiedzieć:

http://media.wp.pl/kat,1022943,title,Na ... &_ticrsn=3


Dowód anegdotyczny

aartefax
Posty: 650
Rejestracja: 11 lipca 2012, o 10:42
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: SŁONCE

Postautor: aartefax » 5 lutego 2015, o 13:37

Full Moon pisze: Zdaje się, że ostatnio omawialiśmy przykład narkomana, który wyszedł z uzależnienia, ma szczęśliwą rodzinę i pracuje z uzależnioną młodzieżą. I tam nie było mowy o chrystusie. Mężczyzna tamten wszedł poprostu w dobre środowisko i dużo się nauczył. Teraz całkiem obiektywnie to wszystko tłumaczy. W dodatku ten cytat który podałeś mówi dużo o ignorancji ludzi w stosunku do tego w co wierzą. A nawet co gorsza dumę z powodu tej ignorancji.


Chyba nie omawialiśmy jednak takiego przypadku(dupuszczam możliwość,że coś przeoczyłem),ale możesz link podesłać,dla potwierdzenia.
Ja tam pamiętam że wkleiłem przypadek narkomana który dzięki wierze wszystkie nałogi odrzucił z dnia na dzień.
Może z tym przypadkiem sobie coś skojarzyłeś?
Rozumiem że mozna zapomniec coś po kilku miesiacach. :-)
Klamsto wielokrotnie powtarzane staje sie prawda.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1615
Rejestracja: 21 marca 2008, o 15:56
Reputacja: 0
Płeć: M
Kontaktowanie:

Re: SŁONCE

Postautor: Prometeusz » 5 lutego 2015, o 17:41

Na hyperreal jest wywiad, chyba z Robertem Rutkowskim w którym opowiada jak był uzależniony od heroiny, kokainy i alkoholu. Dziś ma rodzinę i pracę, pomaga innym. Zero słowa z jego ust o wierze i kościele.

Tutaj są dwa ciekawe materiały. Drugi dotyczy filmu kumare, który powinien być obowiązkowy dla ludzi, którzy wchodzą w duchowość.


Wróć do „Nauka i Duchowość”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość