kresy pisze:cały czas pracuje z afirmacjami medytacją nigdy sie nie interesowałem uważałem ze jest to strata czasu,same afirmacje już mi nie wystarczają i tak właśnie zainteresował mnie temat medytacji wizualizacyjnej nie wiem jak za to sie zabrać
od czego zacząć,jak by ktoś mógł krok po kroku opisać jak taka medytacja powinna wyglądać.
z góry dziękuje.
Swoja przygode z buddyzmem, jakies 18 lat temu, zaczalem od ksiazki z tradycji buddyzmu tybetanskiego. Znalazlem tam pewne opisy medytacji wizualizacyjnych ktore przez dlugi czas praktykowalem tak jak je zrozumialem. Z czasem zajalem sie jednak praktyka zazen. Co do samych wizualizacji to pamietam jedna i chyba ja glownie praktykowalem bo do mnie najbardziej przemawiala.
Praktyka ta polegala na wyobrazeniu sobie osoby trzeciej - kogos z rodziny, sasiada... a najlepiej wroga
. Nastepnie wyobrazamy sobie strumien energii biegnacy od nas do tej osoby. Potem skupiamy sie na oddechu i wraz z wydechem dajemy tej osobie pozytywna energie wyobrazona jako intensywny blysk przelatuacy po laczacym nas z osoba trzecia strumieniu od nas do niej. Natomiast z wdechem wyobrazamy sobie czarna zgnilizne wychodzaca z tej trzeciej osoby i idaca do nas. Ta czarna zgnilizna ma symbolizowac zle emocje i choroby tej osoby. Wyobrazamy sobie jak ta czarna zgnilizna w nas wnika i w nas w promieniach naszego serca transformuej w piekne swiatlo. I potem znow wydech - dajemy energie tej osobie.
Medytacja ta rozwija wspolczucie, gleboki spokoj wobec osob nam nieprzychylnych, akceptacje innych pogladow, zachowan itp.
Jest to trudna medytacja gdyz wymaga przyjmowania na siebie nieszczesc innych ludzi. Niektorzy moga sie bac tej medytacji. Wtedy winni sobie zadac pytanie: czy z wspolczujacej milosci i checi pomocy moze wyniknac cos zlego?
U mnie w kazdym badz razie nie wyniklo a zyje juz troche
A w srodowisku znajomych jestem znany ze spokoju, niezwyklej tolerancji dla innosci oraz poszukiwania kompromisu we wszelkich sytuacjach konfliktowych. Wiec moze ta praktyka cos dala
Pozdr.
CM